Idziesz spokojnie do przodu z podniesioną głową, twardo stąpając po ziemi. Pozory. Bo przecież nikt nie musi wiedzieć, co dzieje się w Twoim wnętrzu.
Nagle, nie wiedząc po co, totalnie bezsensownie zatrzymujesz się i odwracasz do tyłu.
Widzisz małą, zamazaną, szarą plamkę. Skupiasz na niej wzrok. Przyglądasz się, plamka zaczyna nabierać kształtów i kolorów. Powiększa się. Ty nie przestajesz patrzyć.
Teraz widzisz już dokładnie, czym owa plamka była. Wyciągasz bezradnie, jak dziecko uczące się chodzić rękę w jej stronę. Nie dosięgasz. Chcesz postawić krok do tyłu, w stronę tego [czegoś]. Nie możesz. Nogi masz, jak z waty.
Wyciągasz drugą rękę. Rozprostowujesz dłoń i opuszkami palców dotykasz. Jak kostki domina wszystko się sypie. Zabolało.
A mogłaś się nie odwracać i nie przypominać sobie o tych niespełnionych, zapomnianych marzeniach. Czasem lepiej nie pamiętać. Bezboleśnie. |